14 серп. 2012 р.

Posłuszeństwo dla misji


KONFERENCJA PROWINCJALNA
Bardo, 6 - 8 listopada 2009 r.

O. Jakub Gonciarz OP
„Posłuszeństwo dla misji”

1. Temat „posłuszeństwo dla misji” jest niezmiernie szeroki. Zatem znów spróbuję podać kilka intuicji, które może będą pomocne w spotkaniach sióstr i w codziennym życiu.
Pewnie pierwszym krokiem w posłuszeństwie dla misji jest usłyszenie i bycie posłusznym słowom, które apostoł Paweł zostawia w wielu swych pismach, np. w Ga 4, 6-7:
Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg zesłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.

Siostry pewnie bez trudu przeczytają te słowa w wersji żeńskiej, choćby zamieniając „syn” na „dziecko”.
Przyjęcie tych słów jest początkiem wszelkiej misji, gdyż jest początkiem chrześcijaństwa. Bardzo precyzyjnie zostaje określona nasza tożsamość i skarb, jaki mamy do dyspozycji. Otrzymaliśmy Ducha, w którym możemy poznać kim jesteśmy. Jako dzieci Boga mamy do dyspozycji wszystko, czym Bóg dysponuje. Nie brak nam zatem niczego. Mamy wszystko, co jest konieczne do podjęcia misji. Nie trzeba się już przejmować tym czy dam radę, czy też nie. Nie trzeba się bać o to, jak się wypadnie w oczach innych, bo godność otrzymana od Boga jest nieporównywalna z żadną inną godnością. Nie trzeba się porównywać z innymi, czy też im zazdrościć, bo nie mogą oni mieć więcej niż ja: oni też są aż dziećmi Boga i mamy wspólne dziedzictwo.
Posłuszeństwo tym słowom apostoła Pawła jest fundamentem każdej misji. Bez głębokiego przekonania do wspomnianej prawdy, nasza misja prędzej czy później skończy się niepowodzeniem, gdyż sami jej nie udźwigniemy.

2. Drugi krok, jaki trzeba podjąć w wypełnianiu swej misji, to nazwanie czym ona jest. Już wiem kim sam jestem. Ale na czym polega moja misja? Znów warto się uczyć od apostoła Pawła:
Paweł, sługa Jezusa Chrystusa, z powołania apostoł, przeznaczony do głoszenia Ewangelii Bożej. (Rz 1, 1)

Paweł może owocnie pełnić swoją misję, bo jest posłuszny swemu powołaniu apostoła. Nie próbuje być nikim innym, niż apostołem: ani kimś bardziej znaczącym, ani mniej znaczącym. Bycie apostołem, to wielkie wyróżnienie. Paweł nie boi się w swej pokorze tak się dookreślić. Uznaje to, kim jest i uznaje swoją misję. Może działać zgodnie z samym sobą.
Zgoda na swoją misję jest jedną z trudniejszych rzeczy w naszym życiu, niezależnie od tego, czy ta misja jest bardzo widoczna, czy też bardzo ukryta. Zazwyczaj bardzo źle czujemy się na miejscu, w którym postawił nas Pan przez naszych przełożonych czy też wspólnotę. Zazwyczaj wydaje się nam, że to miejsce, w którym aktualnie nas nie ma, byłoby dla nas
o wiele lepsze. Cóż, właśnie na tym polega nasze posłuszeństwo wobec Boga, że przyjmujemy misję, jaką mamy do spełnienia dziś. Być może kiedyś misja będzie inna. Możemy więc cały czas zdobywać nowe umiejętności i rozwijać talenty. Ale dziś jesteśmy
w tym, a nie innym miejscu, i to jest nasza misja, której mamy być posłuszni.
Potrzeba zatem bardzo prostego uznania, podobnie jak Paweł, swojej misji: katechetka Jezusa Chrystusa, nauczycielka Jezusa Chrystusa, kucharka Jezusa Chrystusa, mistrzyni powołana przez Jezusa Chrystusa, sekretarka Jezusa Chrystusa, przełożona powołana przez Jezusa Chrystusa, emerytka Jezusa Chrystusa. Proszę tu wymienić swoje obecne zajęcia. Dlaczego mamy coś takiego zrobić? Gdyż wierzymy, że nie przez przypadek jesteśmy w tym obowiązku, który został nam wyznaczony. W tym momencie możemy nie roztrząsać decyzji naszych przełożonych. Ale Bóg nie zapomina o swym dziecku i skoro jesteśmy tu, a nie gdzie indziej, to właśnie w tym miejscu stajemy się sługami Jezusa Chrystusa. Dlaczego mamy uznać, że jesteśmy Jego sługami? Bo to On powiedział, że cokolwiek uczynicie jednemu
z tych najmniejszych, to Jemu uczynimy. To nadaje sens naszej pracy, która z pozoru nie wydaje się być żadną misją.

3. Trzeci krok, to zgoda na to, że skoro otrzymaliśmy Ducha Świętego, to On będzie nas prowadził. Znów warto spojrzeć na prostotę apostoła Pawła:
Nie odważę się wspominać niczego poza tym, czego dokonał przeze mnie Chrystus
w doprowadzeniu pogan do posłuszeństwa wierze słowem, czynem, mocą znaków
i cudów, mocą Ducha Świętego. (Rz 15, 18-19)

Paweł jest świadom tego, czego dokonał. Były znaki i cuda, było słowo z mocą, były czyny miłości. Ale Paweł jest świadom także tego, że to wszystko było dokonane przez Chrystusa, dzięki mocy Ducha Świętego, który działał przez Pawła. Paweł dokładnie wie, że sam niczego by nie zdziałał. Ale też nie próbuje zaprzeczać, że nic się nie wydarzyło. Paweł trzyma się prawdy, a więc pokory.
Będziemy w stanie wykonać naszą misję jedynie wówczas, gdy będziemy posłuszni prowadzeniu Ducha Świętego. Zapominając o tym kolejnym warunku możemy robić bardzo wiele, ale nikomu to nie przyniesie żadnego pożytku, a nas wprowadzi w przemęczenie
i frustrację. Nie mamy bowiem pełnić naszej misji, ale mamy pełnić dzieło, do którego powołał nas Bóg. Stąd też niezmiernie istotne jest, abyśmy zaprzyjaźnili się z Duchem Świętym i pozwolili Mu się prowadzić.
Jeszcze jesteśmy gotowi pozwolić sobie na przyjaźń z Duchem Pocieszycielem, ale pozwolić się Mu prowadzić? To jest strasznie ryzykowne. Dlaczego? Mogę zacząć czynić znaki i cuda, bo mogę zostać posłany tam, gdzie nie chcę, bo mogę stracić swój wolny czas.

4. Posłuszeństwo Duchowi Świętemu zakłada dwa warunki. Jeden z nich dotyczy przełożonych, a drugi podwładnych. Niezmiernie istotne jest, aby przełożeni uwierzyli, że nie tylko oni otrzymali Ducha Świętego, lecz że działa On także w podwładnych. Bardzo lubię zapis naszych Konstytucji, który o tym mówi. Co to oznacza w praktyce? To, że przełożony, po rozeznaniu dzieła czy też po wyznaczeniu zadania, pozwala działać podwładnemu i nie kontroluje każdego jego ruchu.
Rezygnacja z kontroli czasami bywa najtrudniejszym wyzwaniem dla przełożonych. Chcą oni być dobrymi przełożonymi, a więc być wszędzie i wszystkim się zajmować. Myślą, że bez nich wszystko się rozpadnie, albo wspólnota pozostawiona bez kontroli będzie się zajmowała głupotami. Bywa, że nic tak nie szkodzi misji, jak nadmierna kontrola ze strony przełożonych.
Dlaczego oni to robią? Bo zżera ich lęk, że jeśli coś nie pójdzie dobrze, to wszyscy się dowiedzą, że oni są złymi przełożonymi. A więc tylko i wyłącznie troska o siebie i własny egoizm pcha ich do kontrolowania wszystkiego i wszystkich. Potrzeba więc wolności od swego przełożeństwa i większej prostoty.

5. Drugi warunek posłuszeństwa Duchowi Świętemu dotyczy podwładnych. Można ująć to jednym słowem: przejrzystość. Wobec Boga, wobec braci czy sióstr, wobec przełożonych. Nie chodzi o to, by pytać się o najdrobniejsze szczegóły dotyczące wyznaczonego zadania czy też opowiadać o wszystkim, co się zrobiło, bo to mogłoby zamęczyć każdego. Bardziej chodzi o to, że nie robię niczego, co chciałbym, by pozostało w tajemnicy przed innymi, co
w jakimś sensie chciałbym ukryć, bo nie wiem jak to zostanie przyjęte i ocenione. Paradoksalnie, im trudniej jest mi o czymś powiedzieć czy o coś spytać, tym bardziej powinienem to wyciągnąć na światło dzienne. Dlaczego tak? Aby się okazało czy rzeczywiście idę za głosem Ducha Świętego, czy też realizuję swoje pragnienia albo ulegam pokusie. Przejrzystość pozwala mi poddać własne rozeznanie ocenie innych, aby wspólnie szukać tego, co prawdziwe.

6. W końcu warto o tym powiedzieć, że posłuszeństwo Duchowi Świętemu zazwyczaj realizuje się poprzez posłuszeństwo naszym Konstytucjom i naszym przełożonym. Tak się dziwnie składa, że Duch Święty nie działa nigdy wbrew Konstytucjom. Może być tak, że nie zawierają one odpowiedzi na każdą sytuację, ale nigdy nie występują one przeciwko Duchowi Świętemu. Dlaczego? Gdyż naczelną zasadą każdych Konstytucji jest miłość. To ona jest najwyższym prawem, zapisanym w każdym zatwierdzanym przez Kościół dokumencie. Miłość zapisana w regule nie może się sprzeciwić Miłości Ojca i Syna, czyli Trzeciej Osobie Trójcy. Jeśli się komuś wydaje, że jakiś zapis Konstytucji nie służy miłości, to albo mu się tylko wydaje, bo źle interpretuje słowa, albo należy jak najszybciej poprawić Konstytucje, bo nie służą one życiu Ewangelią.

Przełożeni, mimo, że bardzo by tego chcieli (głównie z racji swego egoizmu), nie są nieomylni. Mogą popełniać błędy i nie raz korzystają z tej możliwości. Dla podwładnych jednak ich decyzje są wyrazem woli Boga wobec nich. Są zatem zaproszeni, aby posłuchać Ducha Świętego, który wprowadza ich w sytuację, której sami nigdy by sobie nie wymyślili ani nie wybrali. Ponieważ nawet wtedy nie przestajemy być dziećmi Boga (ani przełożeni nie przestają nimi być!), więc możemy z całą ufnością wierzyć, że Bóg zatroszczy się o swoje dzieci i przyjdzie z wybawieniem.


Немає коментарів:

Дописати коментар