Z pustyni serca ku służbie Kościołowi
Rozważania nowennowe przed Uroczystością św. Pawła Pierwszego
Pustelnika
2014
o. Marek Nowacki
|
I
Decyzje młodości
Tajemnica
Jerozolimy ukryta jest w tajemnicy Nazaretu
Łk 2,39-52
Gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do
Galilei, do swego miasta - Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy,
napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim. Rodzice Jego
chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali
się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach,
został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając,
że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych
i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po
trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami,
przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli
zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się
bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec
Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Czemuście
Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego
Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i
wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te
wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce
u Boga i u ludzi.
O
nazaretańskich latach życia Jezusa wiemy niewiele. W lakonicznym zapisie kilku
zdań Ewangelii przekazano nam trzydzieści lat życia naszego Pana. Czy zatem
można powiedzieć, że ten czas był mało istotny, skoro ewangeliści tak mało poświęcili
mu uwagi? Z pewnością, nie. Życie każdego człowieka jest utkane najpierw z codzienności,
tej zwyczajnej i pozbawionej wyjątkowości. Trzydzieści lat nazaretańskich, to
wejście Zbawiciela we wszystkie nasze Nazarety, w pozornie mało znaczący czas, we
wszystkie szare dni i godziny. To właśnie Nazaret, z zewnątrz miasto nijakie,
biedne i zwyczajne, stał się świętą przestrzenią ludzkiego dojrzewania Jezusa.
Życie
każdego z nas ukształtował nasz własny Nazaret. Najczęściej kształt nadany
życiu w dzieciństwie i młodości pozostaje jego zasadniczą formą na wszystkie
lata aż do końca. Reszta jest uszlachetnianiem lub korygowaniem. Młodość zatem
to czas pierwszych ważnych decyzji kształtujących całe życie.
Z
natury ludzkiego dojrzewania właściwy młodości jest radykalizm. Brak
doświadczenia życiowego pozwala działać jeszcze bez obciążeń i lęków, nie ma
jeszcze zbyt wielu porażek, nie osłabł jeszcze entuzjazm. Młody człowiek
potrafi decydować z odwagą, bo nie jest jeszcze zamknięty przez zahamowania
wynikające z popełnionych błędów, nie jest jeszcze zmęczony przegranymi. Zatem
pierwsze decyzje budujące kształt życia, podejmowane w młodości, powstają w
walce serca pomiędzy radykalizmem ideałów i porażkami z braku doświadczenia.
Każdy z nas wyrusza
w swoją pielgrzymkę do Jeruzalem z własnego Nazaretu.
Również młody,
około dwudziesto jedno letni chrześcijanin – Paweł z Teb, wyruszył we własną
pielgrzymkę życia ukształtowany przez dom rodzinny. Jego własny Nazaret był
zapewne czasem szczęśliwym i może nawet beztroskim, jednak z pewnością bogatym
w wartości, które niesie ze sobą głęboka wiara w Chrystusa. Jego rodzice
musieli być wiernymi chrześcijanami, skoro osierocony w wieku około szesnastu
lat Paweł okazał się człowiekiem na tyle silnym duchowo, by mieć odwagę decydować
tak radykalnie dla ocalenia własnych wartości. Jak wspomina św. Hieronim, Paweł
był młodzieńcem bardzo wykształconym w wiedzy humanistycznej zarówno greckiej,
jak i egipskiej. Miał łagodne usposobienie i bardzo kochał Boga. To bogactwo
własnej osobowości wyniósł z domu rodzinnego, z nim wyruszył w życie.
W 249 roku w Cesarstwie Rzymskim
objął władzę Decjusz Trajan, w tym samym roku wydał edykt, nakazujący wszystkim
obywatelom Imperium złożenie ofiar rzymskim bogom. Jego postanowienia uderzały
głównie w chrześcijan. W miastach powstały specjalne komisje, przed którymi
obywatele musieli składać ofiary i oficjalnie deklarować swoje przywiązanie do
religii rzymskiej. Prześladowania te były jednymi z najkrwawszych w historii
starożytnego Rzymu i po raz pierwszy objęły obszar całego cesarstwa. W tym właśnie
czasie Paweł uciekł na pustynię, by tam szukać schronienia.
Jednak jego decyzja nie była
impulsem chwili. Od śmierci rodziców do wyjścia na pustynię minęło przynajmniej
pięć lat. Kiedy rozszalała się burza prześladowania -
przekazuje dalej św. Hieronim – „ukrył się Paweł w bardziej oddalonej
posiadłości wiejskiej. Do czegóż jednak nie popychasz ludzkich serc, o
przeklęta żądzo złota?! Otóż, mąż siostry powziął myśl wydania tego, którego
powinien raczej osłaniać. Nie mogły odwieść go od tego występku ani łzy żony,
ani więzy krwi, ani Bóg, który widzi wszystko z góry. Był zawsze obecny,
nalegał, posługiwał się okrucieństwem, jakby było to miłosierdzie”.[1]
Z pewnością było to
pięć lat ogromnego zmagania się ze sobą, wewnętrznej walki. Z pewnością był to
czas wielkiego osamotnienia, przecież w tym konflikcie Paweł nie mógł liczyć na
najbliższych. Pozostał sam z najważniejszymi pytaniami dotyczącymi całego swego
życia i przyszłości.
W końcu zdecydował.
Udał się w
pielgrzymkę do Jeruzalem swojego powołania. Pustynia miała stać się dla niego
świątynią Boga, tam miał odtąd celebrować liturgię całego swojego życia, sam na
sam z Bogiem.
II
Wyjście na pustynię
Bóg wyprowadza na
pustynię, by mówić do serca [2]
Łk 4,1-13
Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu i
przebywał w Duchu Świętym na pustyni czterdzieści dni, gdzie był kuszony przez
diabła. Nic w owe dni nie jadł, a po ich upływie odczuł głód. Rzekł Mu wtedy
diabeł: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał
chlebem». Odpowiedział mu Jezus: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek.
Wówczas wyprowadził Go w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa
świata i rzekł diabeł do Niego: «Tobie dam potęgę i wspaniałość tego
wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. Jeśli więc
upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje». Lecz Jezus mu odrzekł:
«Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć
będziesz». Zaprowadził Go też do Jerozolimy, postawił na narożniku świątyni i
rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół! Jest bowiem
napisane: Aniołom swoim rozkaże o Tobie, żeby Cię strzegli, i na rękach nosić
Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień». Lecz Jezus mu odparł:
«Powiedziano: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego». Gdy diabeł
dokończył całego kuszenia, odstąpił od Niego aż do czasu.
Jezus
stał się uczestnikiem drogi przez pustynie naszego życia. Przyjmując chrzest w
Jordanie wyruszył z ludem w nową wędrówkę przez Morze Czerwone i pustynię do
ziemi obiecanej, nowej ziemi obiecanej – królestwa Bożego.
Niegdyś
pustynia stała się miejscem formowania narodu wyprowadzonego z niewoli egipskiej.
Bóg wywiódł Izraela pod wodzą Mojżesza na pustynię by tam kształtować swój lud.
Pustynia jest więc miejscem dojrzewania, zmagania się ze sobą, z własną
słabością i grzechem, jest miejscem konfrontacji i spotkania z prawdą o sobie.
Słowo pustynia – greckie eremos,
znaczy dosłownie „pustkowie”, „miejsce opuszczenia i porzucenia”; od tego
właśnie znaczenia wywodzi się słowo „pustelnik”. Księga Kapłańska mówi o
pustyni jako o miejscu przeklętym (Kpł 16,21). Wierzono, że zamieszkują ją
demony. Brak wody w rozumieniu Żydów oznaczał największą klątwę. Brak wody, to
brak życia; śmierć podkreślała swą obecność brakiem roślinności.[3]
Następcy
św. Pawła na pustyni jak najbardziej mieli świadomość biblijnego znaczenia tego
miejsca. Jeden z nich, Abba Eliasz opowiadał, iż pewien starzec zamieszkał w
starej świątyni [na pustyni]. I przyszli szatani mówiąc: „Odejdź z naszego
miejsca”.[4]
Eremici wychodzili zatem na pustynię z gotowością do walki ze złym duchem.
Przykładem
takiej walki pozostaje najpierw nasz Pan. To On sam zmagał się z diabłem na
pustyni. Doświadczył pokus dotyczących trzech pragnień człowieka, odnoszących
się do rzeczy, do osób i do Boga; pragnienia rzeczy na własność, pragnienia
panowania nad ludźmi i pragnienia podporządkowania sobie Boga.
Pustynia uczy zgody
na bycie całkowicie zależnym od Boga. Wyniszcza pragnienia niezależności i posiadania.
Wyjście na pustynię
oznacza zatem przede wszystkim wędrówkę do własnego serca, czas i przestrzeń
oddany wyłącznie Bogu i ukierunkowany tylko na Niego. To wędrówka w
poszukiwaniu Boga, a tam, gdzie człowiek szuka Boga, krążą demony. Zbliżanie
się do Boga wzmaga ataki Złego. Z każdym udającym się na pustynię, czyli z
człowiekiem który zaczyna myśleć nad swoim życiem w świetle słowa Bożego, Zły
będzie walczył najpierw właśnie za pomocą myśli. Choć demon nie ma wglądu w
myśli człowieka, jednak umie rozeznawać go, poznaje słabości, obserwuje jego
wspomnienia, bada tęsknoty; wreszcie wyolbrzymia je i przejaskrawia, miesza
Egipt z ziemią obiecaną, rozdrapuje rany, podsyca cierpienie.
Jezus kuszony na
pustyni, na ataki Złego odpowiadał: „Napisane jest…” Słowo Boże jest lampą w
pustynnych ciemnościach serca ludzkiego. Jest mądrością, która pokazuje nam
prawdę.
Dokładnie z takimi
zmaganiami zetknął się młody Paweł. Uciekł od świata, ale z pewnością zobaczył cały
świat w sobie. Zobaczył go we wszystkich odcieniach wewnątrz własnego serca. Jego
odkrywanie duchowości pustyni może obrazować opis św. Hieronima, w którym
wspomina on o stopniowym postępowaniu Pawła w głąb pustyni i wreszcie
odnalezieniu przeznaczonego sobie miejsca, a nawet umiłowaniu go: „Posuwając
się natomiast do przodu i coraz częściej postępując w ten sam sposób, napotkał
kamienną górę, u podnóża której znajdowała się stosunkowo niewielka jaskinia,
którą zamykał głaz. Odwaliwszy go (…) dostrzegł wewnątrz jaskini obszerne
pomieszczenie pod gołym niebem, w którym stara palma rozpościerała swe
rozłożyste gałęzie, ukazując lśniąco czyste źródło, którego strumień zaraz po
wypłynięciu pochłaniała ta sama ziemia, która go zrodziła. (…) Umiłowawszy więc
to mieszkanie, które w pewnym znaczeniu dawał mu Bóg, Paweł przeżył w nim na
modlitwach i w samotności całe życie. Palma zaś dostarczała mu pożywienia i
odzienia”.[5]
Samotność Pawła
stawała się coraz bardziej samotnością wybraną a nie wymuszoną, twórczą; nie
pustą, ale zamieszkaną przez Boga. Stawała się przestrzenią oczekiwania na
Boga.
III
Walka pustyni
Między egoizmem a posłuszeństwem
1 Krl 19,1-14
Achab opowiedział Izebeli wszystko, co Eliasz uczynił, i
jak pozabijał mieczem proroków, wtedy Izebel wysłała do Eliasza posłańca, aby
powiedział: «Chociaż ty jesteś Eliasz, to jednak ja jestem Izebel! Niech to
sprawią bogowie i tamto dorzucą, jeśli nie postąpię jutro z twoim życiem, jak
się stało z życiem każdego z nich». Wtedy Eliasz zląkłszy się, powstał i
ratując się ucieczką, przyszedł do Beer-Szeby w Judzie i tam zostawił swego
sługę, a sam na odległość jednego dnia drogi poszedł na pustynię. Przyszedłszy,
usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: «Wielki już czas, o
Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków». Po czym
położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go, powiedział mu: «Wstań,
jedz!» Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Zjadł
więc i wypił, i znów się położył. Powtórnie anioł Pański wrócił i trącając go,
powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga». Powstawszy zatem, zjadł i
wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści
nocy aż do Bożej góry Horeb. Tam wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował.
Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» A
on odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż
Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków
zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje
życie». Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan
przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed
Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie
był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu.
A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy
twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się
głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» Eliasz zaś odpowiedział:
«Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici
opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili
mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie».
Historia
Eliasza uciekającego na pustynię przed zemstą królowej Izebel stanowi obraz każdego,
kto udaje się na pustynię własnego serca. Często ludzkim motywem jest ucieczka
a Bożym planem – powołanie. Pustynne sam na sam z Bogiem, to droga przez
zmaganie ku spotkaniu, by zamieszkać z Bogiem. Pustynia jest miejscem
przymierza. Zanim jednak dojdzie do zawarcia przymierza potrzeba zmierzenia się
z samą pustynią: palącym upałem pożądań, pragnieniem własnej chwały, chłodem
nocy zwątpienia.
Czyż nie taka była
historia powołania św. Pawła z Teb? Uciekł od niesprawiedliwego świata. Może
szedł w głąb pustyni niosąc ze sobą rozgoryczenie i zawód. Może żalił się Bogu
na krzywdę, jaka go spotkała. Może, podobnie jak Eliasz, tracił siły i padał
bez sił pod napotkanym drzewem w zobojętnieniu oczekując śmierci. Był przecież
młodym człowiekiem. Zapewne miał w sobie mnóstwo młodzieńczych ideałów, planów,
ambicji, marzeń. Pochodził z bogatej rodziny, posiadał solidne wykształcenie, z
pewnością otwierały się przed nim wielkie możliwości. Tymczasem tułał się jako
uciekinier po pustyni, niepewny czy dożyje choćby wieczora. Czy w takiej
sytuacji możemy wyobrażać sobie młodego człowieka pełnego spokoju, pogodzenia z
sytuacją i wyczekującego na Boże natchnienia? Raczej nie! Był pewnie zmiażdżony
cierpieniem jak Eliasz i uciekał byle dalej, byle stracić z oczu zarysy
tebańskich domów, byle się schować ze swoim bólem.
Jednak to właśnie
cierpienie, które czasem bólem albo łzami zamyka oczy ciała, otwiera uszy serca
i powoduje, że słyszymy delikatny głos Boga, wcześniej zagłuszony szumem
wirującej wokół nas w oszalałym tańcu pychy. Dojrzewamy zwłaszcza w sytuacjach
kryzysowych, to one wymuszają w nas radykalne decydowanie, które w innych
okolicznościach odsuwamy od siebie, by nie burzyć pozornego spokoju albo by nie
narażać się na nieprzyjemności.
Może i Pawła
zapytał Pan tak jak niegdyś Eliasza: „Co ty tu robisz, Pawle? A ten może odparł:
„Żarliwością rozpalony byłem się o chwałę Twoją, a Rzymianie rozwalają Twoje
ołtarze, wyznawców Twoich zabijają mieczem. Uciekłem, a oni godzą jeszcze na
moje życie”. Jakkolwiek treść wewnętrznej walki Pawła pozostanie dla nas
tajemnicą, możemy być pewni, że się rozgrywała, możemy być pewni, że była
bolesna i możemy być wreszcie pewni, że Pan go, podobnie jak Eliasza, nie
opuścił. Kiedy ustały wewnętrzne wichury, trzęsienia ziemi i ogień, Pan
przemówił delikatnie jak szmer łagodnego powiewu.
Grota wygnania
stała się sanktuarium spotkania z Bogiem, przebywania z Nim sam na sam. W
pewnym sensie stała się jakby pierwszym klasztorem – zamkniętym przed światem
mieszkaniem, gdzie człowiek zamieszkuje z Bogiem pod jednym dachem i jest
wyłącznie dla Niego. To właśnie w grotach dokonały się największe misteria
naszej wiary: w nazaretańskiej grocie Zwiastowania, w betlejemskiej grocie
Narodzenia i w jerozolimskiej grobowej grocie Śmierci i Zmartwychwstania. W
pustynnej grocie Pawła Tebańczyka dokonało się misterium, z którego wyrosło
życie pustelnicze, którego zapragnęły tysiące naśladowców, które do dziś
owocuje w Kościele.
IV
Tłumy na pustyni
Wy dajcie im jeść!
Łk 9,10-17
Gdy Apostołowie wrócili z misji głoszenia Królestwa, do
której ich posłał Jezus, opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali. Wtedy wziął
ich z sobą i udał się osobno w okolicę miasta, zwanego Betsaidą. Lecz tłumy dowiedziały się o tym i poszły za
Nim. On je przyjął i mówił im o królestwie Bożym, a tych, którzy leczenia
potrzebowali, uzdrawiał. Dzień począł się chylić ku wieczorowi. Wtedy
przystąpiło do Niego Dwunastu mówiąc: «Odpraw tłum; niech idą do okolicznych
wsi i zagród, gdzie znajdą schronienie i żywność, bo jesteśmy tu na pustkowiu».
Lecz On rzekł do nich: «Wy dajcie im jeść!» Oni odpowiedzieli: «Mamy tylko pięć
chlebów i dwie ryby; chyba że pójdziemy i nakupimy żywności dla wszystkich tych
ludzi». Było bowiem około pięciu tysięcy mężczyzn. Wtedy rzekł do swych
uczniów: «Każcie im rozsiąść się gromadami mniej więcej po pięćdziesięciu!»
Uczynili tak i rozmieścili wszystkich. A On wziął te pięć chlebów i dwie ryby,
spojrzał w niebo i odmówiwszy nad nimi błogosławieństwo, połamał i dawał
uczniom, by podawali ludowi. Jedli i nasycili się wszyscy, i zebrano jeszcze
dwanaście koszów ułomków, które im zostały.
Uczeń to ten,
którego Jezus bierze ze sobą, osobno. Uczeń to także ten, który opowiada Jezusowi
o wszystkim. Słowem – uczeń żyje zjednoczony z Panem. Takiego właśnie
zjednoczenia poszukiwali pustelnicy, którzy wzorem św. Pawła wyszli na
pustynię, by żyć odtąd wyłącznie dla Boga.
Już św. Atanazy w Żywocie św. Antoniego zauważył, że
„pustynia stała się miastem”.[6]
W czasie, gdy umierał św. Antoni, a więc w 356 r., gromadziło się wokół niego
tysiące ludzi. Jedni zamieszkali na pustyni jako jego uczniowie, inni
przychodzili w pielgrzymkach, by czerpać z mądrości eremitów. Następcy w życiu
pustelniczym musieli sprostać nowemu zjawisku – napływowi ludzi, którzy szukali
u nich pomocy duchowej. Ci, którzy chcieli całkowicie porzucić świat, musieli
pogodzić się z tym, że są światu bardzo potrzebni, a mądrość Boża, która
wzrastała w ich sercach oddanych Bogu, nie mogła pozostać wyłącznie dla nich.
Było to doświadczenie apostołów, którzy zabrani osobno przez Jezusa z dala od
miasta, nagle zobaczyli tłumy ciągnące do Pana. Tłumy głodne słowa życia. Nie
tylko nie mogli z Nim przebywać w samotności, ale jeszcze usłyszeli: „Wy dajcie
im jeść”. Z tym samym rodzajem głodu przybywały tłumy na pustynie Egiptu i
Syrii począwszy od IV wieku, do następców św. Pawła i św. Antoniego. Mieszkańcy
eremów, a później także kształtujących się z wolna klasztorów, zaczęli dzielić
się tym wszystkim, co stanowiło duchowy owoc formy ich życia oddanego na
wyłączność Bogu. Nazywano ich aramejskim określeniem „abba” – ojciec. Ojcem
bowiem jest ten, kto daje słowo Życia, przekazuje przecież Życie.
Tak narodziły się
apoftegmaty - krótkie sentencje, często bardzo proste w swej treści i krótkie,
jednak wyrastające z ogromnej mądrości i doświadczenia, po prostu – ze
spotkania Boga. Zachowały się w zbiorach, które nazywamy dziś Księgami Starców. Natomiast całą
tradycję przez nie ukształtowaną określamy jako duchowość ojców pustyni.
Charakterystyczna
dla tej tradycji jest często pojawiająca się w Księgach Starców prośba: „abba powiedz słowo”. Po to wędrowali do
pustelników ludzie, po słowo. Nie słowo ludzkiej elokwencji oczywiście, ale
słowo Boże, to ono prowadzi ku Życiu. Ufano i doświadczano, że ci radykalnie
oddający się Bogu mistrzowie życia duchowego z odległych pustelni, żyją właśnie
tym słowem, że głęboko je rozumieją, są wreszcie zespoleni ze Słowem Ojca –
Chrystusem.
To właśnie
rozważanie słowa Bożego stanowiło istotę życia duchowego i wzrastania ojców
pustyni. Ci, którzy byli bardziej wykształceni i umieli czytać posługiwali się
księgami, inni uczyli się dużych fragmentów Pisma św. na pamięć, niektórzy
znali je na pamięć w całości. Młodzi uczniowie przychodzili regularnie do swych
Starców – nauczycieli i otrzymywali od nich jedno albo kilka zdań Pisma św.,
które nie tylko musieli utrwalić w pamięci, ale rozważać przez długi czas.
W tych faktach
dopatrujemy się korzeni naszej paulińskiej duchowości. Z doświadczenia
przebywania sam na sam z Bogiem wyrasta z czasem konieczność służenia innym
ludziom owocami tego spotykania Boga. Podobnie jak do apostołów, zebranych
wokół Jezusa z dala od miasta, jak do ojców pustyni, ukrytych przed światem w
swych eremach, tak do pustelniczych klasztorów naszych ojców, żyjących duchem
Pawła z Teb, zaczęły pukać tłumy prosząc o słowo Życia, podobnie i do nich
mówiono „abba” – ojcze. Tak i w naszym zakonie narodziło się apostolstwo,
posługa wobec szukających pokarmu na prawdziwe Życie. Również i nasze
klasztory, pierwotnie zakładane z dala od miast, same stawały się jak miasta.
Pokażmy choćby jeden, ale najbardziej dobitny przykład – klasztor jasnogórski,
założony jako pustelnia stał się, by użyć słów psalmu – miastem gęsto i ściśle
zabudowanym.[7] Już w
1418 r. papież Marcin V w bulli Ad hoc
circa napisał do paulinów: „Ponieważ wasze kościoły, choć położone w
miejscach samotnych i od gwaru ludzkiego oddalonych, są nawiedzane przez liczne
rzesze wiernych dla nabożeństw i ścisłości obserwy zakonnej, jaka za łaską
Bożą, w domach waszych istnieje, przeto, troszcząc się zawsze o dobro dusz,
pozwalamy mocą władzy apostolskiej, by w tych świątyniach członkowie waszego
zakonu głosili słowo Boże do gromadzącego się ludu”.[8]
V
Walka o wytrwanie
Czy i wy chcecie
odejść?
J 6,53.60-69
Jezus rzekł: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli
nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego,
nie będziecie mieli życia w sobie. A spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli,
wielu mówiło: «Trudna
jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» Jezus jednak świadom tego, że uczniowie
Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna
Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie;
ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są
życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Jezus bowiem na początku
wiedział, którzy to są , co nie wierzą, i kto miał Go wydać. Rzekł więc: «Oto
dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie
zostało dane przez Ojca». Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie
chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?»
Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia
wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga».
Słowa Jezusa
skierowane do człowieka spotykają się z jego sercem. Niektóre serca pozostają
zamknięte i poszukują argumentacji dla swego zamknięcia – „trudna jest ta mowa”
– powiadają. Trudność jednak nie tkwi w słowie Pana, ale właśnie w sercu
człowieka.
Niektórzy słuchacze
Jezusa nie umieli przyjąć Go jako pokornego sługę. Gorszyli się wizją Boga,
który staje się pokarmem dla człowieka z miłości do niego, który przychodzi
jako dar z samego siebie i godzi się być bezbronnym. „To was gorszy?” – zapytał
Jezus. No właśnie – dlaczego?
Miłość, która
spotyka egoizm staje się dla niego wyrzutem. Egoizm widzi miłość jako atakujące
zagrożenie; ośmiesza więc miłość, kwestionuje prawdziwość jej intencji,
cynicznie neguje jej sensowność, szuka ukrytych złych zamiarów. Po starciu
zawstydzony odchodzi, ukrywa się karmiąc swoją niechęć i tworząc nowe pozornie
racjonalne argumenty dla uzasadnienia swoich racji. Największym sztandarem
miłości a jednocześnie największym sprzeciwem wobec niej pozostanie zawsze
„zgorszenie krzyża”. Chyba do końca świata jedni będą widzieć w nim nadzieję i
dowód niepojętej miłości Boga, inni zobaczą tylko śmieszne głupstwo.
Ten opór ludzkiego
serca posadowiony u fundamentów jego zranienia grzechem dotyka także uczniów,
godzi także w tych, którzy usłyszeli wezwanie i poszli za Panem. W wędrówce za
Jezusem przychodzi moment, w którym nie da się już tylko karmić pozorów, trzeba
się spotkać z prawdą o sobie i stanąć z nią przed Jezusem. Jedni w tej sytuacji
zawołają jak ślepiec spod Jerycha: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade
mną!”,[9]
inni jak Adam ukryją się ze świadomością swej nagości.[10]
Bo wielu jest powołanych lecz mało wybranych.[11]
Ci, którzy odchodzą, przechodzą na stronę własnego myślenia, nie dają się
kształtować słowu Pana.
Zapewne i ci,
którzy wychodzili na pustynię, z pewnością i pierwszy spośród nich - Paweł z
Teb, przeżywali ten moment, albo i wiele takich momentów. Zmęczenie swoją
słabością, zniechęcenie wobec niepowodzeń, zgorszenie własną małością.
Pełne wyrzutu ale i
troski pytanie Jezusa: „Czy i wy chcecie odejść?” nie ma oskarżać uczniów, ale
ma sprowokować do poszukiwania sensu, ma zmotywować do pracy, ma obudzić serce.
Postępowanie w wierze za Jezusem musi oznaczać pokonywanie coraz to nowych
przeszkód.
Oddajmy na chwilę
głos doświadczeniu z pustyni: Abba Pojmen opowiadał o abba Janie Karle, że
kiedyś błagał on Boga i Bóg odebrał mu namiętności, a dał mu całkowitą swobodę
ducha. On wtedy poszedł do pewnego starca i powiedział: „Stwierdzam w sobie
doskonały pokój i brak jakiejkolwiek pokusy”. Starzec mu na to odrzekł: „Idź i
proś Boga, żeby przyszły na ciebie pokusy i takie jak przedtem utrapienia i
upokorzenia: bo tylko w walce dusza czyni postępy”. Zaczął więc prosić, a kiedy
przyszły pokusy, już się więcej nie modlił o uwolnienie od nich, ale mówił:
„Daj mi, Panie, wytrwałość w walce”.[12]
Kiedy pojawi się w
umyśle rozterka, wątpliwość i wreszcie zniechęcenie w wierze, warto usłyszeć na
nowo słowo Jezusa: „Czy i ty chcesz odejść?”
VI
Krzyż
Jeśli kto chce iść
za mną niech weźmie krzyż swój
Łk 9,23-26
Jezus powiedział: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się
zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!
Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego
powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska,
a siebie zatraci lub szkodę poniesie? Kto się bowiem Mnie i słów moich
zawstydzi, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w swojej
chwale oraz w chwale Ojca i świętych aniołów.
Żyć
duchowością w nieustannym rozpoczynaniu na nowo od Chrystusa znaczy zaczynać
wciąż od momentu szczytowego Jego miłości – a Eucharystia kryje tę tajemnicę –
kiedy na krzyżu Jezus oddaje życie w najwyższej ofierze. Ci, którzy są powołani
do życia radami ewangelicznymi poprzez profesję, nie mogą nie kontemplować
oblicza Jezusa Ukrzyżowanego. Jest On jak księga, z której uczą się, czym jest
miłość i jak trzeba miłować Boga i ludzkość, jest źródłem wszystkich
charyzmatów i syntezą każdego powołania. Konsekracja, całkowity dar z siebie i
ofiara całopalna, jest z natchnienia Ducha Świętego sposobem przeżywania
tajemnicy Chrystusa Ukrzyżowanego, który przyszedł na świat, aby dać swoje
życie na okup za wielu, i odpowiedzią na Jego nieskończoną miłość.[13]
Takimi słowami jeden z dokumentów Stolicy Apostolskiej zwraca się do współczesnych
zakonników i zakonnic, wracając do fundamentu Krzyża naszego Pana.
W imię wierności
Krzyżowi Chrystusa przecież wyszedł na pustynię św. Paweł. Nawet jeśli w jego
czasach chrześcijanie nie posługiwali się jeszcze krzyżem jako symbolem wiary,
to z pewnością dokładnie rozumieli treść krzyżowej ofiary Pana.
Na
tym samym fundamencie, blisko osiemset lat temu, zaczął budować paulińską
wspólnotę błogosławiony nasz Założyciel – Euzebiusz z Ostrzyhomia. Rozumiał, że
przebywanie sam na sam z Bogiem, to najpierw spotkanie z krzyżem, przyjęcie go,
zrozumienie i pokochanie.
Najkrótszy z
apoftegmatów brzmi: „Idź za Jezusem”,[14]
a Jezus powiedział: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie,
niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” Czy zatem można
inaczej spotkać się z Bogiem w samotności?
Każde
doświadczenie pustyni, czyli spotkania z Bogiem w samotności, w wyłączności wzajemnego
trwania ze sobą, będzie najpierw konfrontacją ze sobą i swoim krzyżem.
Prawdziwe otwarcie serca dla Zbawiciela może nastąpić dopiero wówczas, kiedy
zobaczymy w Jego krzyżu wpisany swój własny. Wtedy można ujrzeć prawdziwe
Oblicze Jezusa, wtedy trwanie sam na sam z Nim staje się kontemplacją. Kontemplacja
natomiast jest modlitwą uzdrowienia, prowadzi do pojednania w sobie
sprzeczności, do pokoju. Ujawnia w nas napięcie pomiędzy wielkimi pragnieniami
a wielkimi lękami.
Życie duchowością
krzyża oznacza także śmiałe i pełne sił czerpanych z łaski Bożej dźwiganie tego
wszystkiego, co stanowi własny krzyż, to mądre zmaganie się z własną słabością.
Powróćmy tu do mądrości ojców pustyni, by zobaczyć ich walkę:
Pewien brat prosił
abba Pojmena: „Powiedz mi słowo”. On odpowiedział: „Dopóki kocioł jest na
ogniu, muchy ani żadne płazy nie mogą go dotknąć; ale kiedy ostygnie, to
gnieżdżą się w środku. Podobnie i mnich: póki trwa w pracy wewnętrznej, wróg go
nie może pokonać”.[15]
VII
Mądrość pustyni
Poznałem i co
zakryte, i co jest jawne, pouczyła mnie bowiem Mądrość
Mdr 7,21-8,4
Poznałem i co zakryte, i co jest jawne, pouczyła mnie
bowiem Mądrość - sprawczyni wszystkiego! Jest bowiem w niej duch rozumny,
święty, jedyny, wieloraki, subtelny, rączy, przenikliwy, nieskalany, jasny,
niecierpiętliwy, miłujący dobro, bystry, niepowstrzymany, dobroczynny, ludzki,
trwały, niezawodny, beztroski, wszechmogący i wszystkowidzący, przenikający
wszelkie duchy rozumne, czyste i najsubtelniejsze. Mądrość bowiem jest
ruchliwsza od wszelkiego ruchu i przez wszystko przechodzi, i przenika dzięki
swej czystości. Jest bowiem tchnieniem mocy Bożej i przeczystym wypływem chwały
Wszechmocnego, dlatego nic skażonego do niej nie przylgnie. Jest odblaskiem
wieczystej światłości, zwierciadłem bez skazy działania Boga, obrazem Jego
dobroci. Jedna jest, a wszystko może, pozostając sobą, wszystko odnawia, a
przez pokolenia zstępując w dusze święte, wzbudza przyjaciół Bożych i proroków.
Bóg bowiem miłuje tylko tego, kto przebywa z Mądrością. Bo ona piękniejsza niż
słońce i wszelki gwiazdozbiór. Porównana ze światłością - uzyska pierwszeństwo,
po tamtej bowiem nastaje noc, a Mądrości zło nie przemoże. Sięga potężnie od
krańca do krańca i włada wszystkim z dobrocią. Ją to pokochałem, jej od
młodości szukałem: pragnąłem ją sobie wziąć za oblubienicę i stałem się
miłośnikiem jej piękna. Sławi ona swe szlachetne pochodzenie, gdyż obcuje z
Bogiem i miłuje ją Władca wszechrzeczy, bo jest wtajemniczona w wiedzę Boga i w
Jego dziełach dokonuje wyboru.
Abba
Antoni powiedział: „Człowiek, który mieszka na pustyni i trwa w pokoju ducha,
uwalnia się od potrójnej walki, to znaczy o opanowanie słuchu, mowy i wzroku.
Będzie prowadził tylko jedną walkę – o opanowanie serca”.[16]
Pustynia,
rozumiana jako umiejętność odchodzenia od świata, by wchodzić w głębię własnego
serca, jest świętą przestrzenią ducha, w której możliwe jest usłyszenie głosu
Boga, jest trwaniem w świątyni serca i kontemplowaniem w niej Oblicza Boga
mieszkającego w tym sanktuarium i mówiącego delikatnym głosem. Człowiek, który
umie słuchać staje się posłuszny, pozwala się kształtować Bogu, pozwala Mu
budować w sobie świętość – uczy się więc mądrości. Staje się mądry
doświadczaniem mieszkającego w nim i mówiącego Boga.
Żeby natomiast
słyszeć głos Boga potrzeba najpierw wchodzenia w ciszę. Nie musi tu oczywiście
chodzić o ciszę otoczenia, choć i taka z pewnością jest bardzo pomocna, rzecz
dotyczy wyciszenia wewnętrznego, odsunięcia od siebie wszystkiego, co
absorbując sobą oddala od skupienia na Bogu. Tradycja ojców pustyni nazywa taki
stan duszy hezychią. Termin ten oznacza wyciszenie, duchowy pokój, wewnętrzne
skupienie.
Opowiadali ojcowie,
że trzej pracowici, bliscy sobie ludzie zostali mnichami. Jeden z nich
poświęcił się wprowadzaniu pokoju między zwaśnionymi, zgodnie z tym, co napisano:
Błogosławieni pokój czyniący. Drugi nawiedzał chorych. Trzeci natomiast udał
się na pustynię, aby tam żyć w skupieniu ducha. Pierwszy pracując nad
zwaśnionymi nie zdołał jednak wszystkich zadowolić. Zniechęcony przyszedł do
tego, który służył chorym, lecz jego zastał także przygnębionego, gdyż nie
potrafił dobrze wypełnić swego zadania. Obaj wyruszyli razem, aby zobaczyć
tego, który udał się na pustynię. Opowiedzieli mu o swoich zmartwieniach i
prosili, by on przedstawił im swoje osiągnięcia. Ten, po krótkim milczeniu wlał
wody do kubka i rzekł do nich:
Przyjrzyjcie się wodzie”. Była zmącona. Po pewnym czasie znów rzekł:
„Spójrzcie, jaka czysta stała się teraz woda”. Gdy przyglądali się wodzie,
zobaczyli swe twarze jakby odbite w zwierciadle. Wtedy powiedział do nich: „Tak
dzieje się z każdym, kto żyje wśród ludzi. Z powodu zabiegania nie widzi swych
grzechów. Jeśli jednak osiągnie pokój ducha, zwłaszcza w samotności, wtedy
dostrzeże swe grzechy”.[17]
Wewnętrzna cisza
wiedzie do pokoju serca, wewnętrznego uporządkowania człowieka, w tej
przestrzeni głos Boga pozostaje niezagłuszony, człowiek słuchający Boga jest
mądry!
Abba Besarion
umierając powiedział, że mnich powinien być jak cherubiny i serafiny: cały okiem.[18]
„Boże przodków i
Panie miłosierdzia, któryś wszystko uczynił swoim słowem i w Mądrości swojej
stworzyłeś człowieka, by panował nad stworzeniami, co przez Ciebie się stały,
by władał światem w świętości i sprawiedliwości i w prawości serca sądy
sprawował - dajże mi Mądrość, co dzieli tron z Tobą, i nie wyłączaj mnie z
liczby swych dzieci! Bom sługa Twój, syn Twojej służebnicy, człowiek niemocny i
krótkowieczny, zbyt słaby, by pojąć sprawiedliwość i prawa. Choćby zresztą był
ktoś doskonały między ludźmi, jeśli mu braknie mądrości od Ciebie - za nic będzie
poczytany”.[19]
VIII
Troska o świat
Odchodzić aby
bardziej być
Flp 1,12-26
Bracia, chcę, abyście wiedzieli, że moje sprawy
przyniosły raczej korzyść Ewangelii, tak iż kajdany moje stały się głośne w
Chrystusie w całym pretorium i u wszystkich innych. I tak więcej braci,
ośmielonych w Panu moimi kajdanami, odważa się bardziej bez lęku głosić słowo
Boże. Niektórzy wprawdzie z zawiści i przekory, drudzy zaś z dobrej woli głoszą
Chrystusa. Ci ostatni głoszą z miłości, świadomi tego, że jestem przeznaczony
do obrony Ewangelii. Tamci zaś, powodowani niewłaściwym współzawodnictwem,
rozgłaszają Chrystusa nieszczerze, sądząc, że przez to dodadzą ucisku moim
kajdanom. Ale cóż to znaczy? Jedynie to, że czy to obłudnie, czy naprawdę, na
wszelki sposób rozgłasza się Chrystusa. A z tego ja się cieszę i będę się
cieszył. Wiem bowiem, że to mi wyjdzie na zbawienie dzięki waszej modlitwie i
pomocy, udzielanej przez Ducha Jezusa Chrystusa, zgodnie z gorącym oczekiwaniem
i nadzieją moją, że w niczym nie doznam zawodu. Lecz jak zawsze, tak i teraz, z
całą swobodą i jawnością Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez
życie, czy przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk.
Jeśli bowiem żyć w ciele - to dla mnie owocna praca. Co mam wybrać? Nie umiem
powiedzieć. Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem,
bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele - to bardziej dla was konieczne. A
ufny w to, wiem, że pozostanę, i to pozostanę nadal dla was wszystkich, dla
waszego postępu i radości w wierze, aby rosła wasza duma w Chrystusie przez
mnie, przez moją ponowną obecność u was.
Wydarzeniami najszczegółowiej
opisanymi przez św. Hieronima w Żywocie
św. Pawła są okoliczności jego śmierci. Najwięcej wiemy o naszym Patriarsze
z jego ostatnich dni. Hieronim przekazuje nam dialog Pawła z Antonim: „Oto widzisz człowieka, który niebawem stanie się prochem. Ponieważ
jednak miłość wszystko znosi, proszę cię, opowiedz mi, jak się miewa rodzaj ludzki:
czy w starożytnych miastach są budowane nowe domy; jaki władca rządzi światem;
czy pozostali jeszcze ludzie, których opanował błąd demonów?”[20]
Przez te ponad 90
lat rzeczywiście wiele się wydarzyło w Cesarstwie. W 253 r. władzę w Cesarstwie objął
Walerian. Kontynuował politykę prześladowań za pomocą edyktów. Wystawił dwa
edykty godzące bezpośrednio w chrześcijan. Pierwszy, ogłoszony w 257 r.,
zabraniał chrześcijanom zgromadzeń na cmentarzach, nakazywał też zamknięcie
kościołów. Kolejny edykt z 258 r. nakazywał natychmiastowe karanie śmiercią każdego
kto nie złożył ofiary rzymskim bogom; chrześcijanom z wyższych warstw
konfiskowano majątek. Edykty Waleriana zakazały kultu chrześcijańskiego (do tej
pory karano tylko za odmowę kultu pogańskiego). Szczególnie krwawe prześladowania
trwały w Afryce i Egipcie; zginęli wtedy święci Cyprian i Sykstus, biskup
rzymski.
W roku 260 władzę w Cesarstwie objął Galienus. Kościół został uznany jako
instytucja a cesarz namawiał biskupów do dochodzenia swych praw po niedawnych
prześladowaniach; chrześcijanie zaczęli znów uczestniczyć w życiu państwowym i
urzędniczym. Nastąpił okres 40-letniego rozejmu w walce pogańskiego państwa z
chrześcijaństwem. Druga połowa III wieku była okresem burzliwej ekspansji
chrześcijaństwa, zwłaszcza na Wschodzie. Chrześcijańskie stały się nie tylko
miasta, ale także wsie. Najważniejszym ośrodkiem stał się Egipt, gdzie powstał
ruch eremicki, Syria i Azja Mniejsza. Chrześcijaństwo przekroczyło granice
cesarstwa. Św. Paweł miał wówczas 32 lata. Pomimo ustania prześladowań zdecydował
się pozostać na pustyni.
W 299 r. Dioklecjan (cesarz rzymski od 284 r.) wydał edykt nakazujący
wszystkim żołnierzom i urzędnikom złożyć bóstwom ofiarę pod groźbą usunięcia z
stanowisk. Odmowa złożenia ofiary pociągać miała za sobą utratę przywilejów
stanowych albo obrócenie w niewolnictwo; wszystkich chrześcijan uznano za
niezdolnych do spełnienia aktów prawnych.
Kolejny edykt Dioklecjana z 303 r. nakazał zniszczenie świątyń
chrześcijańskich, konfiskatę i spalenie ksiąg świętych; surowo zabraniał też
gromadzenia się chrześcijan. Początkowo nie przewidywano karania śmiercią, ale
od 304 r., kiedy nakazano wszystkim chrześcijanom złożenie ofiar pogańskich,
wielu chrześcijan wystąpiło aktywnie przeciw władzy ponosząc męczeńską śmierć.
Edykt mediolański z 313 r. wydany przez
cesarza Konstantyna Wielkiego zakończył prześladowania chrześcijan. Św. Paweł
miał wówczas 85 lat, od jego ucieczki na pustynię minęły 64 lata. Pozostał na
niej do śmierci, czyli jeszcze 28 lat.
Zmieniali się wielokrotnie cesarze,
zmieniały się okoliczności życia a Paweł trwał niezmiennie na pustyni. Jednak
jego dialog ze św. Antonim, przywołany na wstępie, dowodzi, że jego eremickie
życie nie było ucieczką z pogardy dla świata, albo braku zainteresowania nim.
Przeciwnie, dość szczegółowe pytania na
temat sytuacji na świecie zdradzają troskę św. Pawła. Słusznie możemy zatem
zakładać, że te dziewięć dziesięcioleci samotności pustynnej przeżyte wyłącznie
dla Boga, Paweł ofiarowywał właśnie za świat. Ta właśnie troska musiała być w
jego nieustannych modlitwach.
W takiej postawie można znaleźć
jedno z uzasadnień sposobu życia nie tylko eremitów i cenobitów – następców
Pawła na pustyni, ale i późniejszego życia zakonnego w ogóle. Po to całe rzesze
mężczyzn i kobiet wszystkich pokoleń od czasów Pawła, Antoniego, Pachomiusza i
Makarego, odchodziło na odosobnienie w ciszy klauzury klasztornej, aby jeszcze
bardziej być dla świata. Wolność od innych zadań i zobowiązań pozwala na
oddanie się temu jednemu – modlitwie za Kościół i za cały świat.
Św. Paweł Apostoł będąc zamknięty w
więzieniu zobaczył jak wiele może zdziałać dla Kościoła, choć nie ma możliwości
posługiwać mu czynnie: „Chcę, abyście wiedzieli, że moje
sprawy przyniosły raczej korzyść Ewangelii, tak iż kajdany moje stały się
głośne w Chrystusie w całym pretorium i u wszystkich innych. I tak więcej
braci, ośmielonych w Panu moimi kajdanami, odważa się bardziej bez lęku głosić
słowo Boże”.
Tak oto do dziś są
w Kościele kontynuatorzy jednej i drugiej służby. Są ci, którzy apostołują
czynnie i są ci, których apostolstwo jest ukryte przed światem a wielce czynne
przed samym tylko Bogiem. Nasz zakon wola Boża ukształtowała przez historię w
taki sposób, że mamy łączyć jedno z drugim, a raczej z jednego wyprowadzać
drugie – z kontemplacji udzielać jej owoców w apostolstwie.
IX
Owoc życia
Wśród zastępu
aniołów, pośród chórów proroków i apostołów
jaśniejący
śnieżnobiałym blaskiem Paweł wstępuje na wysokości
Ap 5,1.7,9-17
I ujrzałem na prawej ręce Zasiadającego na tronie księgę
zapisaną wewnątrz i na odwrocie zapieczętowaną na siedem pieczęci. (…) Potem
ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i
wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem.
Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają:
«Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka». A wszyscy
aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicza swe
padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: «Amen. Błogosławieństwo i
chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na
wieki wieków! Amen». A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: «Ci
przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?» I powiedziałem do niego:
«Panie, ty wiesz». I rzekł do mnie: «To ci, którzy przychodzą z wielkiego
ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili. Dlatego są przed
tronem Boga i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy. A Zasiadający
na tronie rozciągnie namiot nad nimi. Nie będą już łaknąć ani nie będą już
pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek,
który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę
otrze Bóg z ich oczu»
Życie każdego
człowieka na ziemi jest jak pisanie księgi. Każdy dzień to kolejne stronice,
lata są jak rozdziały. Codziennie wpisujemy nową treść, każdą decyzją, każdym
czynem i słowem. Owa księga jest niejako naszym testamentem na wieczność, albo
może bardziej projektem wieczności. Natomiast śmierć jest zamknięciem księgi.
Od tego momentu nic już nie możemy dopisać ani usunąć. Reszta zależy już od
Tego który trzyma księgę naszego życia w swoich dłoniach. Wieczność jest
realizacją tego testamentalnego zapisu, jest konsekwencją dokonanego wyboru.
Jeśli księga
naszego życia jest cała zapisana pragnieniem Boga, jeśli w każdą stronicę wpisany
jest Jezus, to wieczność jest niczym innym jak utrwaleniem tego stanu rzeczy i
podniesieniem go do doskonałego przeżywania.
Świadkiem ostatnich
wydarzeń w życiu św. Pawła Pustelnika był św. Antoni. Św. Hieronim przekazał
nam te wydarzenia pisząc: „Gdy zaś począł świtać już następny dzień i
pozostawały mu trzy godziny drogi, zobaczył, że wśród zastępu aniołów, pośród
chórów proroków i apostołów jaśniejący śnieżnobiałym blaskiem Paweł wstępuje na
wysokości. (…) Opowiadał później błogosławiony Antoni, że z taką prędkością
przebiegł drogę, która mu pozostawała, iż przefrunął jak ptak. Słusznie zaś to
uczynił; gdy bowiem wszedł do jaskini, ujrzał martwe ciało ze zgiętymi
kolanami, wyprostowaną głową i wzniesionymi ku górze rękoma. Myśląc początkowo,
że on żyje, zaczął także się modlić. Później jednak, nie słysząc żadnych
westchnień, które zwykle modlący wydawał, schyliwszy się, by złożyć żałobny
pocałunek, zrozumiał, że także zwłoki Świętego modliły się do Boga, dla którego
wszystko żyje, hołdem samego gestu”.
Jak eliaszowy
płaszcz zabrał Antoni jako relikwię tunikę, „którą Paweł sam splótł z liści
palmy tak, jak wykonuje się kosze. Wróciwszy natomiast do klasztoru,
opowiedział dokładnie wszystko uczniom. W uroczyste zaś dni Wielkanocy czy
pięćdziesiątnicy zawsze ubierał tunikę Pawła”.
Najlepszym
zakończeniem będą słowa i świadectwo św. Hieronima: „Wypada na końcu zwrócić
się z pytaniem do tych, którzy nie wiedzą nawet, jak duży mają majątek, którzy
przyozdabiają domy marmurami, którzy płacą za jeden sznureczek ceny całych
posiadłości wiejskich: cóż brakowało kiedykolwiek temu gołemu starcowi? Wy pijecie z pucharów zdobionych drogocennymi
kamieniami; on zaspokajał potrzeby natury, pijąc z wklęsłych dłoni. Przeciwnie
jednak: przed tym biedaczyną otwiera się raj; was zaś,
pokrytych złotem, pochłonie gehenna. On - chociaż goły
- zachował szatę Chrystusa; wy – odziani w jedwab - straciliście odzienie
Chrystusa. Paweł pokryty nędznym prochem leży, oczekując na zmartwychwstanie do
chwały, was zaś, którzy jesteście przeznaczeni na spalenie wraz z waszymi
bogactwami, przygniatają kamieniami ciężkie grobowce.
Błagam cię,
kimkolwiek jesteś i czytasz te słowa, byś wspomniał na grzesznego Hieronima,
który - jeśli Pan dałby mu możliwość wyboru - o wiele chętniej wybrałby tunikę
Pawła wraz z jego zasługami niż purpury królów z ich królestwami”.[21]
[1] Św. Hieronim, Żywot św. Pawła, tłum. o. Bazyli Degórski,
w: Od fenomenu do fundamentu, red. o.
Jan Mazur, Kraków 1999.
[2] Por. Księga Ozeasza, 2,16.
[3] Por. John Chryssavgis, W sercu pustyni. Duchowość ojców i matek
pustyni, Kraków 2007, s. 31.
[4] Ks. Marek Starowieyski (red.), Apoftegmaty ojców pustyni, tom 1, Gerontikon. Księga Starców, Eliasz, 7(265).
[5] Św. Hieronim, Żywot św. Pawła, dz. cyt.
[6] Św. Atanazy, Żywot św. Antoniego, 14.
[7] Por. Księga Psalmów, 122,3.
[8] O. Piotr Markiewicz, Reguła nowicjuszów Zakonu Świętego Pawła Pierwszego Pustelnika,
Kraków 1928, s. 18.
[9] Por. Ewangelia wg św. Łukasza,
18,38.
[10] Por. Księga Rodzaju, 3,10.
[11] Ewangelia wg św. Mateusza,
22,14.
[12] Ks. Marek Starowieyski (red.), Apoftegmaty ojców pustyni, tom 1, dz. cyt., Jan Karzeł,
13(328).
[13] Kongregacja Instytutów Życia
Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, Rozpocząć na nowo od Chrystusa. Odnowione zaangażowanie życia
konsekrowanego w trzecim tysiącleciu, ss. 37-38.
[14] Ks. Marek Starowieyski (red.), Apoftegmaty ojców pustyni, tom 1, dz. cyt., Paweł Wielki,
4(986).
[15] Tamże, Pojmen, 111(685).
[16] Tamże, Antoni, 11(11).
[17] Ks. Marek Starowieyski (red.), Apoftegmaty ojców pustyni, tom 2, Kolekcja systematyczna, Księga II, 16(1134).
[18] Tamże, Besarion, 11(166).
[19] Księga Mądrości, 9,1-6.
[20] Św. Hieronim, Żywot św. Pawła, dz. cyt.