14 серп. 2012 р.

P o s ł u s z e ń s t w o


KONFERENCJA PROWINCJALNA
Bardo, 6 - 8 listopada 2009 r.

O. Jakub Gonciarz OP
P o s ł u s z e ń s t w o

1. Postawiono mi zadanie ukazania w szerszym kontekście posłuszeństwa dzisiaj.
Z pewnością można znaleźć doskonałe opracowania na ten temat, więc siostry zainteresowane pogłębieniem tematu odsyłam do specjalistów. Spróbuję podzielić się kilkoma spostrzeżeniami, które – jak mam nadzieję – mogą być nam pomocne.

2. Biblia ukazuje nam takie przykłady posłuszeństwa Bogu, które mogą nas zupełnie zadziwić. Bardzo wstrząsający jest np. opis przygotowań do złożenia Izaaka w ofierze. Jeszcze dalej niż Abraham posunął się Jefte, który – niestety, patrząc z dzisiejszej perspektywy – do końca wypełnił ślub złożony Bogu, a więc zabił swoją jedyną córkę. Co ciekawe, samej córce nie przyszło do głowy zrobienie niczego, co mogłoby spowodować nieposłuszeństwo Jeftego wobec słowa, które dał Bogu. Przecież ona mogła wychodząc
z koleżankami na jakiś czas w góry już do domu nie wrócić. Być może nie byłoby łatwo jej przetrwać w obcym świecie, ale ocaliłaby swe życie. Ona jednak posłusznie wraca, choć wie, że za chwilę zostanie zabita w ofierze dla Boga.
Są to sytuacje dla nas zupełnie niezrozumiałe, przekraczające nasz poziom wrażliwości czy dobrego smaku. Gdzieś wewnętrznie rodzi się sprzeciw wobec takich działań i bunt przeciw Bogu, który dopuszczał do takich sytuacji, czy też wprost oczekiwał ofiary z Izaaka.
Jednak te przykłady pokazują co najmniej dwie istotne prawdy. Po pierwsze, odkrywamy
w nich radykalną, dosłowną wiarę w Boga, jako Siły, która panuje nad wszystkim, przed którą nie da się uciec, tak bardzo innej, że człowiekowi nie pozostaje miejsce na sprzeciw czy dyskusje. Być może takie rozumienie Boga wiąże się z poczuciem lęku przed Nim i jakiejś rezygnacji: „I tak nic nie jestem w stanie przeciw Bogu uczynić. I tak On zawsze postawi na swoim”, jak to jest choćby w przypadku proroka Jonasza.
Drugą prawdą, którą niosą te opowiadania, jest – brzmi to trochę paradoksalnie – poważne potraktowanie człowieka. Skoro człowiek coś obiecał, to nie jest możliwe niedotrzymanie przez niego słowa. Córce Jeftego nie przyszło nawet na myśl, że mogłaby swego ojca uczynić krzywoprzysięzcą, nie stawiając się w wyznaczonym terminie w domu. Nie przyszło jej na myśl, że sama mogłaby nie wrócić na czas do domu, skoro tak obiecała. Tylko człowiek przekonany o swej wartości i godności jest w stanie w imię własnego honoru do takiej wierności danemu przez siebie słowu.
Podsumowując, można powiedzieć, że Biblia daje nam przykłady posłuszeństwa Bogu, które dziś właściwie są niezrozumiałe. Wiąże się to ze szczególnym sposobem rozumienia Boga
i samego siebie.

3. Warto także zwrócić uwagę, że nie tylko w rozumieniu posłuszeństwa w wymiarze religijnym przeszłość może nas zadziwiać. Przez tysiąclecia w większości kultur
(a gdzieniegdzie jeszcze w dalszym ciągu) sprawą oczywistą było to, że to rodzice podejmowali decyzję o małżeństwie swych dzieci. Dzieci nie miały nic do powiedzenia. To rodzice wydawali córkę za mąż, a syna żenili. Tylko na bazie takich zwyczajów może być zrozumiała choćby historia Romea i Julii, którzy zaczęli się spotykać wbrew rodzicom. Lecz nie tylko o małżeństwie decydowali rodzice. Także powołanie kapłańskie czy zakonne było
w ten sposób „rozeznawane”. To rodzice brali dziecko i zawozili je do klasztoru czy oddawali syna na wychowanie do kościoła. Oczywiście w ciągu wieków wielu było takich, którzy działali wbrew rodzicom, jak choćby św. Klara, bł. Diana d’Andalo czy św. Katarzyna ze Sieny, lecz historia zna o wiele więcej przypadków, gdy zdanie kandydatów do życia zakonnego czy kapłańskiego nie było brane pod uwagę. Tak został wyświęcony na biskupa św. Ambroży, tak mniszką została św. Małgorzata Węgierska czy bł. Imelda, która w chwili swej śmierci była jeszcze za młoda, aby przystąpić do Komunii świętej, a już żyła
w klasztorze.
Podane powyżej przykłady mają pokazać zupełnie inne podejście do posłuszeństwa rozumianego w wymiarze naturalnym, niż to ma miejsce dzisiaj. Obecnie jednym
z warunków zawarcia małżeństwa jest dobrowolna i świadoma decyzja narzeczonych. Podobnie nie byłyby ważne śluby, które byłyby złożone pod przymusem lub ze strachu.

4. Wspomniane wyżej dwa wymiary posłuszeństwa, tj. wobec Boga i wobec ludzi, pokazują w jak innych czasach żyjemy, niż jeszcze nasi najstarsi bracia czy siostry w zakonie. Miniony wiek pozwolił w zupełnie nowy sposób spojrzeć na człowieka i wydobyć jego godność jako osoby ludzkiej, rozumnej i wolnej. Oczywiście, poprzednie wieki nie były pozbawione zupełnie tej świadomości, ale jak pokazuje doświadczenie, nie miała ona czasami większego przełożenia na życie.
Obecnie deklaruje się troskę o godność każdego człowieka, pozwalając mu osobiście poznawać prawdę i podejmować decyzje o swoim życiu. Człowiek ma poczucie, że nie może się stać rzeczą w rękach drugiego, że nie może się zgodzić na bezmyślność czy też nieliczenie się z własną wolnością. Stąd też opowieści o św. Teresie z Avila, która w myśl posłuszeństwa kazała ponoć sadzić rośliny do góry korzeniami, budzą dziś nie tyle podziw co rozbawienie
i zażenowanie, i kwitowane są stwierdzeniem: „przecież to jest bez sensu”. Decyzje, które nie potrafią się obronić w racjonalnym dyskursie, są uważane za nieobowiązujące. Pojawia się przekonanie, że warunkiem wykonania jakiegoś polecenia jest to, że podwładny je rozumie
i się z nim zgadza. Inaczej nie ma miejsca na posłuszeństwo, bo przecież winno być ono rozumne (ludzkie), a nie zwierzęce (oparte na wyuczonych reakcjach czyli tresurze).

5. Jeżeli zatem jest tak dobrze, bo została doceniona godność osoby i stawia się na osobistą odpowiedzialność oraz racjonalne i wolne działanie, to dlaczego pojawiają się kłopoty
z posłuszeństwem? Bo, jak pokazuje doświadczenie, kłopoty się pojawiają…
Pewnie można wskazać sporo powodów takiego stanu rzeczy i jest to temat zasługujący na poważną pracę naukową. Spróbuję jednak podać kilka intuicji, które bardziej mają zachęcić do myślenia, niż dać gotowe odpowiedzi.
Wydaje się, że zostało obecnie gdzieś zagubione rozumienie Boga jako Boga. Gdy okazało się, że już można się Go nie lękać, że jest On Bogiem miłosierdzia, że wówczas, gdy nie dotrzymam przysięgi wcale mnie nie spotka od razu jakieś nieszczęście i nie zostanę porażony piorunem z nieba, wtedy Bóg okazał się na tyle słaby, że przestał być brany poważnie pod uwagę. Czy to oznacza, że mamy znów wyciągnąć argumenty związane
z potępieniem wiecznym i odwołać prawdę o Bożym miłosierdziu? Skądże znowu! Jest to jednak wezwanie do tego, aby zacząć istotnie żyć Ewangelią, która zakłada posłuszeństwo Bogu nie dlatego, że się Go człowiek lęka, czy też dlatego, że tak nakazuje prawo, lecz dlatego, że się Boga kocha. Utrata poczucia Boga, jako Boga, pokazuje tylko, że nigdy się Go tak naprawdę nie poznało, a tym bardziej nie pokochało. Nigdy nie zaistniała realna więź
z Bogiem Jedynym. Był On znany jedynie jako autor przykazań lub idea porządkująca rzeczywistość. Nie był znany jako Osoba, która mnie kocha i którą mogę pokochać. To dlatego, gdy zniknął lęk czy też przywiązanie do przepisów, nic nie pozostało z relacji
z Bogiem. Bowiem tej relacji wcale nie było.

6. Kolejną podpowiedzią skąd się mogą brać kłopoty z posłuszeństwem, jest sposób przeżywania naszego człowieczeństwa. Może to brzmieć paradoksalnie, ale czasem można odnieść wrażenie, że wraz z docenieniem ludzkiej godności pojawiło się strasznie mocno przeżywane zagubienie swojej wartości i niepewność co do tego, kim się jest. W takiej sytuacji wierność danemu słowu i odpowiedzialność za własne decyzje przestaje obowiązywać. Nie mamy szacunku do samych siebie, dlatego jeszcze jedna niewierność wobec siebie i innych nie przeraża. Bo i tak jestem niczym, do niczego się nie nadaję, i tak moje życie jest porażką. Nienawidzę swojego życia, więc co to za problem, jeśli się znów zeszmacę. Plama robi wrażenie na białym obrusie. Plamami na szmacie do podłogi nikt się nie przejmuje.
Mamy możliwość korzystania z naszego rozumu i naszej wolności, ale czasem byłoby nam wygodniej, gdyby nie trzeba było z nich korzystać. Bo wcale nie jest dla mnie jasne co jest dobre, a co złe. Mogę jeszcze powiedzieć co jest miłe, a co sprawia mi przykrość, ale to nie jest dobre korzystanie z rozumu. Poruszając się jedynie po linii „przyjemne – nieprzyjemne” przestaję korzystać ze swego rozumu, a więc przestaję zachowywać się jak człowiek. Może lepiej nie wiedzieć co jest naprawdę prawdziwe, może wygodniej jest żyć pozorem?
Mamy możliwość podejmowania samodzielnych decyzji. Ale co zrobić w sytuacji, gdy nie wiem czego chcę? Brak poczucia własnej wartości przejawia się także tym, że boję się podjąć decyzji, bo może się ona okazać błędna. A nie mogę sobie pozwolić na błąd! W konsekwencji tego zwlekam z podjęciem decyzji. Podejmuję ją tylko na dziś, bo nie wiem co będzie jutro.
A nawet, gdy publicznie wypowiadam jakąś decyzję, wcale nie oznacza, że w sercu ją podejmuję. Przecież musiałem coś powiedzieć, bo to był dzień ślubów wieczystych. A co będzie potem, to się okaże…
Nie wiem zatem kim jestem, nie wiem co jest prawdziwe, więc unikam decyzji lub też nie traktuję ich poważnie.

7. W takich okolicznościach podejmujemy posłuszeństwo dla misji. Z jednej strony grozi nam lęk przed Bogiem i wyłącznie zewnętrzne posłuszeństwo prawu. Z drugiej, sami nie wiemy czego chcemy i kim jesteśmy, a więc nic nie jest ważne i ostateczne. Wszystko się może zmienić i nic mnie nie obowiązuje. A jednak Bóg przyjmuje nasze śluby. On dokładnie wie
z kim ma do czynienia. On dokładnie wie, w jakiej jesteśmy sytuacji i czego się może po nas spodziewać. To jest niewiarygodne ryzyko Boga, który sam daje wszystko, nie wiedząc z jaką to się spotka odpowiedzią. Ufa bez granic, ale też – znając nasze możliwości – poprosi, teraz lub w wieczności, o wzięcie odpowiedzialności za każde zaniedbanie. Cóż, pozostaje podziękować Bogu za nieskończone zaufanie, jakim nas obdarzył. Warto poprosić, aby na miarę naszych 100 % udało się wywiązać z podjętych zobowiązań.

Немає коментарів:

Дописати коментар