24 січ. 2011 р.

CZWARTA NIEDZIELA ZWYKŁA

CZWARTA NIEDZIELA ZWYKŁA

KOMENTARZ BIBLIJNY

Pierwsze czytanie: So 2,3; 3,12-13

Powierzchowna lektura proroków mogłaby sprawić wrażenie, że in-

terpretują oni historię narodu wybranego według schematu: kara za nie-

wierność Izraela i odnowienie, które zwykle później następuje. Tymcza-

sem dokładniejsze badanie pism proroków wykazuje, że ich zadaniem

było także pogłębienie życia religijnego w tym celu, ażeby uniknąć kary.

Dzisiejsze pierwsze czytanie z proroka Sofoniasza wskazuje na możliwość

uniknięcia „dnia gniewu Jahwe", ale tylko dla określonej grupy osób,

a mianowicie dla „ubogich", dla tych, którzy uznali swą całkowitą za-

leżność od Boga. Po raz pierwszy w Biblii spotykamy temat „ubogich

Pana", tak drogi pobożności żydowskiej, której podstawą jest zaufanie

Bogu, wierność i pokora. Prorok wskazuje, że ta mała „reszta" może

uniknie gniewu Bożego, o ile będzie otwarta na Boga, będzie wykonywa-

ła Jego polecenia i szukała sprawiedliwości. Pojęcie sprawiedliwości

oznacza tutaj pobożność — religijność. Religijność jest bowiem częścią

sprawiedliwości, jest oddaniem Bogu tego, co Mu się należy. Pojęciu

„ubogi" nadaje Sofoniasz znaczenie moralne i duchowe, odpowiadające

ogólnej orientacji błogosławieństw z Ewangelii Mateusza.

Czy ta mała „reszta" otworzy się na Boga? Tak, złożona jest bowiem

z ludzi „ubogich.". Bogactwa materialne i intelektualne stanowią dla

człowieka niebezpieczeństwo i zamknięcia się na wpływ Boga. Przeciw-

nie człowiek ubogi jest zawsze otwarty, bo zawsze czegoś potrzebuje.

Z tych doświadczeń, które Bóg zsyła na Izrael, ocalona zostanie właśnie

„reszta", składająca się z pokornych i biednych, która ma świadomość

potrzeby Boga i swoje szczęście widzi w Nim. Ta pokora i ubóstwo są

drogą do prawdziwego wyzwolenia człowieka, ponieważ wybranie za-

leżności człowieka od Boga, czyni go wolnym.

Drugie czytanie: l Kor l, 26-31

Kościół w Koryncie składał się z ludzi, którzy chcieli przyjąć chrze-

ścijaństwo. Byli to w większości ludzie niewiele znaczący w swoim środo-

wisku. Nie byli bowiem intelektualistami, nie było też wielu w korync-

kim Kościele wysoko postawionych hierarchii społecznej, nie było wielu

szlachetnie urodzonych, czy bogatych; przeciwnie, byli to ludzie prości,

biedni, ale dobrej woli. Paweł przekonał się, że Bóg od samego początku

w tej społeczności objawił swoją tajemnicę maluczkim (por. Mt 11,25).

Apostoł wyjaśnia Koryntianom, że mądrość Boża jest całkowicie róż-

na od mądrości ludzkiej. Przez mądrość ludzką rozumie się wszystkie

sprawności ludzkie, zwłaszcza intelektualne, które decydują o pozycji

człowieka. Ta mądrość, nazywana czasem mądrością świata, jest sposo-

bem pojmowania życia przez człowieka; nie przenika do niej objawienie

Jezusa Chrystusa. Mądrość Boża jest darem Boga. Ten, kto ją posiada,

me może się z tego powodu wywyższać. Można się chlubić, ale jako

«i(

z daru darmo danego przez Boga na skutek działania łaski. Nikt też nie

może sądzć, że przy pomocy własnych środków znalazł sens życia, albo

drogę do zbawienia. To wszystko człowiek otrzymał od Boga darmo.

Ponieważ Koryntianie są w Jezusie Chrystusie, są z Nim złączeni i żyją

Jego życiem, mądrość więc dla nich objawiła się w Jezusie Chrystusie,

który człowiekowi przywrócił to wszystko, co on utracił na skutek grzechu

Adama (usprawiedliwienie), przywrócił ludziom miano dzieci Bożych

(uświęcenie), wybawił ludzi z grzechu (odkupienie). Daje ludziom swoje-

go Ducha, który kieruje nimi, umacnia, czyni wrażliwymi na dobro, pro?

wadzi do prawdziwego życia w Jezusie Chrystusie. Tym biednym i mało

znaczącym ludziom Koryntu ukazywał więc Apostoł religijny wymiar ich

bytowania. Bóg wybrał ich, ponieważ byli „niczym", aby przez ich wiarę

zawstydzić tych, którzy uważali, że są wszystkim (por. Jr 9,22-23). Mą-

drością zatem i bogactwem, siłą i mocą Koryntian jest Jezus Chrystus

(por. 2 Kor 8,9; 12, 9-10).

Trzecie czytanie: Mt 5, l-12a

Szczególna oryginalność Ewangelii Mateusza rysuje się w pięciu wiel-

kich mowach. Jedną z nich jest kazanie na górze, które nazwano wielką

kartą Królestwa mesjańskiego. Wprowadzenie do tego kazania stanowią

błogosławieństwa, które są przedmiotem dzisiejszego trzeciego czytania.

Błogosławieństwa były rodzajem literackim znanym w Starym Testa-

mencie, a zwłaszcza w Psalmach. Widać to doskonale, że 'np. Psalmy l

i 119, mówiące o Prawie i jego wiernym zachowaniu, zawierają tema-

tyczne analogie z kazaniem na górze z Ewangelii Mateusza.

Pierwszym celem Chrystusa, głoszącego błogosławieństwa, było jasne

wskazanie, że obietnice Starego Testamentu zostały zrealizowane w Jego

osobie, wynika to z aktu, że zajmuje się nieszczęśliwymi, jak to było

zapowiedziane przez proroków (por. Iz 61,1-3).

Błogosławieństwa głoszone przez Chrystusa są jednocześnie oznaj-

mieniem i zaproszeniem. Oznajmiają, że Królestwo Boże już przyszło

i zapraszają człowieka do pójścia drogą do niego wiodącą.

Chrystus w błogosławieństwach nie nakazuje, lecz wskazuje tylko

sposób, jak można wygrać życie, jak można dojść do spotkania za Bogiem.

Dlatego kreśli sylwetkę nowego człowieka, człowieka szczęśliwego — oby-

watela Królestwa. Ten nowy, szczęśliwy człowiek, nie mieści się w do-

tychczas przyjętych kategoriach ludzkiego myślenia, wydaje się dziwny.

Przecież Chrystus głosi inne kryteria wartości. Do szczęśliwych zalicza

biednych, cichych, smutnych, głodnych, miłosiernych, czystego serca, sta-

rających się o pokój, znoszących prześladowania. A więc nie bogaci, nie

rozkrzyczani, nie ludzie bez uczucia litości, zapierający się w czasie prze-

śladowania. Wymagania Jezusa są trudne, ale też wielkość Królestwa jest

bez ceny. Ludzie w całej historii zbawienia będą zostawiali wszystko,

rezygnowali ze wszystkiego, sprzedawali wszystko, aby osiągnąć Króle-

stwo. jako tę najbardziej drogocenną perłę.

Tematy teologiczne czytań

1. Człowiek ubogi duchem jest zawsze otwarty na Boga i na drugie-

go człowieka.

2. Zawsze w historii zbawienia Bóg objawiał swoją tajemnicę ma-

luczkim i pokornym.

3. Błogosławieństwa z kazania na górze wykreślają stosunek czło-

wieka do Boga i człowieka do drugiego człowieka.

KOMENTARZ LITURGICZNY

Czytania dzisiejszej liturgii są bardzo zwarte tematycznie; przekazują

nam fundamentalną wiedzę o warunkach wejścia do Królestwa Bożego.

Prezentują nam one miarę, jaką Bóg przykłada do człowieka. To Boże

kryterium oceny człowieka „stawia na głowie" wszystkie nasze ludzkie

wyobrażenia i sposób myślenia, nasze kategorie ocen i wartościowanie,

do jakich przywykliśmy. U Boga liczy się to, co ubogie, pokorne, proste,

małe.

Ew. — Ewangelia ukazuje tych, którzy mają dane do wejścia do

Królestwa Bożego. Są to wszyscy wymienieni przez Chrystusa w czasie

kazania na Górze Błogosławieństw: ubodzy w duchu, płaczący, cisi, ła-

knący sprawiedliwości, miłosierni, czystego serca, wprowadzający pokój,

prześladowani. Oni są błogosławieni tzn. szczęśliwi. Ich udziałem będzie

radość eschatologiczna. Ponieważ, jednak Królestwo Boże już nadeszło

dzięki przyjściu Chrystusa, dlatego są oni szczęśliwi już teraz, z tym,

że to szczęście nie ma nic wspólnego z przekonaniem, że ziemskie powo-

dzenie jest znakiem błogosławieństwa Bożego.

Czyt. I — zawiera zapowiedź prawa głoszonego przez Chrystusa.

Prorok Sofoniasz przedstawia tych wszystkich, w których Bóg ma upo-

dobanie: są to „pokorni ziemi". Określenie to często występujące w Sta-

rym Testamencie zawiera właściwie wszystko, co podaje Ewangelia. Zda-

nie: „Może się ukryjecie w dniu zapal czy wosci Pana", winno wszystkim

uczestniczącym poprzez liturgię w tajemnicach zbawienia uświadamiać,

że nie mamy żadnego prawa żądać od Boga zbawienia, ani nie możemy

być go całkiem pewni. Tylko pokora stwarza konieczne warunki dla aktu

zbawczego Boga. Trzeba nam ciągle szukać. „Szukajcie Pana... szukajcie

sprawiedliwości, szukajcie pokoju".

Psalm 145, śpiewany przez zgromadzenie, jest streszczeniem tego,

o czym mówią wszystkie czytania: „Ubodzy w duchu są błogosławieni".

Czyt. II — Sw. Paweł, opisując środowisko chrześcijańskiej wspólnoty

w Koryncie, charakteryzuje zarazem Kościół: „... niewielu mędrców (...),

niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych". Bóg wybrał to, co

głupie w oczach świata, to, co jest niczym. Paweł widzi w tym kon-

tynuację zbawienia dokonanego na krzyżu. Tekst ten bowiem można

zrozumieć w powiązaniu z fragmentem poprzedzającym nasz urywek,

w którym Apostoł głosi Chrystusa ukrzyżowanego. Jak Bóg przyjął

Chrystusa, który uniżył się w śmierci krzyżowej, tak przyzna się do po-

kornych, małych, chlubujących się jedynie w Jezusie Chrystusie, „który

stał się dla nas mądrością, sprawiedliwością, uświęceniem i odkupieniem".

KOMENTARZ HOMILETYCZNY

I.

Chrystusowy kodeks moralności w stosunku do dekalogu, ustawia na

nowe;, płaszczyźnie wszystkie kontakty międzyludzkie, oraz między czło-

iPKiem a Bogiem. Nowa moralność nie -jest tylko suma ' praw-

nych obowiązków wobec Boga i bliźnich, ale jest płaszczyzną spotkania

człowieka z Bogiem nagradzającym. Nagroda ma tu podwójny charakter:

ogólny — wszyscy postępujący według tego kodeksu uznani zostali za

błogosławionych, szczęśliwych, czyli dobre postępowanie samo dla siebie

jest nagrodą; poszczególne postulaty są nagradzane specjalnym, odpowied-

nim dobrem, co ukazuje nowe oblicze Boga, jakie objawił Chrystus. Zo-

stał w pełni dowartościowany człowiek. Jeżeli w przykazaniach zawsze

chodziło o wymiar społeczny, to w błogosławieństwach, aż w pięciu wy-.

padkach idzie o sprawy jednostki. Człowiek konkretny: ubogi, smutny,

cichy, miłosierny, czystego serca — jest nagradzany. Sprawy społeczne

zostały zredukowane do fundamentalnych wymogów: sprawiedliwość i po-

kój. Trzeba jednakże zaznaczyć, że przy szczególnym „premiowaniu", na-

grody za dokonania społeczne są najwyższej rangi. Walczący o sprawie-

dliwość nie tylko ją otrzymują, ale osiągną też królestwo niebieskie.

Bojownicy o pokój będą nazwani synami Bożymi. W dokonaniach indy-

widualnych nagroda tej miary przeznaczona jest tylko dla ludzi ubogich

w duchu i czystego serca.

W stosunku do dekalogu błogosławieństwa wydają się być mniej

atrakcyjne. Nakazują bowiem działanie jakby sprzeczne ze zwykłym

pojmowaniem życia. Praktyka codzienna dostarcza wielu dowodów, że

nie warto być cichym, ubogim... Gdy się żyje pośród ludzi, ceniących

tylko wartości doczesne, trudno jest zawierzyć nagrodom Chrystusa...

A jednak cała sprawa zawisła właśnie na tym zawierzeniu. Chrześcija-

nin musi spojrzeć na swój smutek, ubóstwo, pokorę, miłosierdzie..., któ-

rych domaga się Bóg, jako na czynniki uświęcające rzeczywistość przy-

rodzoną. W ten sposób, po pierwsze, przemienia się doczesne życie, a po

drugie, sprowadza się na ziemię specjalne działanie nadprzyrodzone.

I tu jawi się owa konieczność zawierzenia Chrystusowi, który „stał się

dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odku-

pieniem" (l Kor 1.30).

II.

Bóg niewidzialny każe siebie szukać! Czyż to nie paradoks? A jednak

cała historia ludzkości to jedno wielkie szukanie Boga. Życie ludzkie

widziane w tym aspekcie staje się wielką przygodą. Jednakże pytanie:

jak Go szukać?, będzie wciąż aktualne.

Prorok Sofoniasz radzi szukać Boga poprzez zdobywanie sprawności

moralnych: pokorę, posłuszeństwo, sprawiedliwość. Jest to wyższy spo-

sób niż szukanie Stwórcy w dziele przyrody, ale przecież jeszcze wciąż

jest to chodzenie po omacku. Bóg dociera do nas przez znaki, bo taka jest

konstrukcja ludzkiego poznania. Znakiem może być cała przyroda, zna-

kiem jest pragnienie doskonałości, chęć odkrywania w sobie Boga. Spe-

cjalnym znakiem — emisariuszem, był każdy z proroków wysyłanych

przez Jahwe. Najdoskonalszym i najbardziej zrozumiałym znakiem Boga

na ziemi jest Jezus Chrystus. On objawił nam najprawdziwszy wizeru-

nek Boga. Sam jest obrazem Boga niewidzialnego: „On stał się dla nas

mądrością od Boga" (l Kor 1,30).

Spotykamy się z Bogiem, ilekroć przychodzimy na spotkanie z Chry-

stusem. On widząc tłumy, otwiera swoje usta i naucza (Mt 5,1-2). Nie

mogę więc omijać świątyni, zgromadzenia liturgicznego, Eucharystia

sprawowanej we wspólnocie. Jednocześnie nie mogę pomijać na swojej

222

drodze do Boga innych ludzi: „Bóg wybrał właśnie to, co glupie(...), co

nie jest szlachetnie urodzone(...) i wzgardzone" (l Kor l, 27-28). Kochać

ich tak, jak Bóg kocha: „Jahwe daje chleb głodnym, strzeże przychodniów,

podnosi pochylonych, chroni sierotę i wdowę..." (Ps. resp. 145). Człowiek,

którego Jahwe miłuje, staje się dla innych znakiem obojętności Boga.

Tu też Go można spotkać.

Chrześcijaństwo jest przede wszystkim powołaniem: „Przypatrzcie

się, bracia, powołaniu waszemu!" (l Kor 1,26). Jest wyborem Bożym,

i to nie tylko, gdy chodzi o Apostołów czy kapłanów. W tajemnicy chrztu

każdy z nas został przez Boga powołany do głębokiego z Nim zjednocze-

nia. Dla jakich zasług czy wartości Bóg nas wybrał? — Dla żadnych!

Zupełnie nieważne jest w oczach Bożych nasze pochodzenie, siła czy

mądrość. Bóg ma upodobanie w tym wszystkim, co wzgardzone przez lu-

dzi (znaczy to, że człowiek sam nie zawsze potrafi dostrzec wartości

najautentyczniejsze i najważniejszej miary). Nawet swego Syna chciał

widzieć na ziemi słabego, nędznie urodzonego i nie zrozumianego. A my

tak często przepychamy się do Majestatu Bożego z naszymi własnymi

zdobyczami, osiągnięciami, wartościami — jak faryzeusz w świątyni

i chlubimy się tak, jakbyśmy mogli sami ze siebie czegokolwiek dokonać.

Jedyną prawdziwą chlubą chrześcijanina jest Jezus Chrystus. Wszystkie

moje osiągnięcia życiowe o tyle mają wartość, o ile zbliżają mnie i bar-

dziej upodabniają do Chrystusa.

Postawa moja ludzka, wobec Boga winna charakteryzować się po-

korą. A ta polega przede wszystkim na zrozumieniu mojej pozycji wo-

bec Boga. Grzeszne człowieczeństwo, od świętości Bóstwa, dzieli ogromna

przepaść. Ale Bóg zechciał w Chrystusie zasypać tę przepaść miłością.

Nie będzie miał człowiek trudności z pokorą, jeżeli zrozumie, iż Bóg

jest tym, który obdarowuje i nie ma innego źródła jakichkolwiek war-

tości. Kiedy modlę się, pokutuję, spełniam akty miłosierdzia — to nie

ja Bogu daję, to On mnie obdarowuje. „J to co nie jest, wyróżnił Bóg, by

to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec

Boga" (l Kor l, 28-29).


4 niedziela zwykła

Czyt. l - So 2, 3; 3, 12-13 Czyt. H - l Kor l, 26-31 Ewangelia - Mt 5, l-l2a

Droga do prawdziwego szczęścia

Błogosławieństwa zapowiadają nagrodę dla tych, którzy na ziemi umieją przegrywać. W doczesności szczęście jest ściśle złączone z sukcesami. Im więcej zwycięstw tym więcej szczęścia. W Królestwie Jezusa szczęście jest związane z umiejętnością ponoszenia klęski.

Na ziemi szczęśliwi są ci, którzy gromadzą bogactwa. W Kró­lestwie Chrystusa natomiast ci, którzy umieją z nich rezygnować. Szczęśliwy jest ten, kto opanował sztukę uwalniania się od dóbr tego świata. Droga ewangeliczna wiedzie bardzo stromą i niewygodną ścieżką, a każde dodatkowe obciążenie staje się na niej przeszkodą. Ktokolwiek chce dotrzeć do szczytu i przeżyć radość z jego zdobycia, musi się zdecydować na ubóstwo, na rezygnację nawet z wielu rzeczy, które wydają mu się bardzo potrzebne.

Na ziemi szczęśliwi są ci, którzy nie muszą płakać. W Królestwie Chrystusa znajdą się jednak ci, którzy przez łzy cierpienia i niesz­częścia dostrzegli wielkie, nieprzemijające wartości. Cierpienie jest próbą człowieka, jeśli tę próbę przetrwa czeka go nagroda.

Na ziemi szczęśliwi są ludzie mocni, a o ich sukcesie często decyduje tupet, siła głosu, twardość pięści. Krzyk traktują jako narzędzie podporządkowania sobie innych. Ludzi można wrzaskiem zastraszyć. Kruche to jednak szczęście, jeśli zbudowane jest na zastraszaniu innych, stąd Jezus obiecuje prawdziwe szczęście cichym, zaznaczając, że oni posiądą ziemię. Człowiek cichy to ten, który potrafi w takim stopniu panować nad sobą, że nawet w starciu z przemocą nie odda ciosem za cios, lecz samym spojrzeniem pełnym pokoju obezwładni swego przeciwnika.

Szczęśliwi w doczesności są ci, którzy siedzą na sędziowskich krzesłach, a nie na ławie oskarżonych. Zgodnie z logiką tego świata lepiej sądzić, niż być sądzonym, lepiej prześladować, niż być prześladowanym. Natomiast w Królestwie Chrystusa, gdzie liczy się tylko wierność prawdzie, tysiąc razy lepiej siedzieć na ławie oskarżonych i mieć czyste sumienie, niż na krześle sędziowskim i wydawać niesprawiedliwe wyroki. Ostatecznie każda rozprawa sądowa zostanie powtórzona przed Bogiem i każdy sędzia ziemski zasiądzie na ławie oskarżonych. Jeśli sądził sprawiedliwie, czeka go nagroda, jeśli wydał niesprawiedliwy wyrok, odmierzą mu taką miarą, jaką on mierzył.

Chrystus mówiąc „błogosławieni prześladowani", wzywa do odwagi zasiadania na ławie oskarżonych. Sam jako więzień zasiadł na tej ławie - i to zarówno przed trybunałem sądu religijnego, jak i państwowego.

Na ziemi szczęśliwi są ci, którzy umieją się dobrze urządzić. Najczęściej jednak dokonuje się to z naruszeniem sprawiedliwości społecznej. Jeśli jeden posiada dużo, to inni posiadają mniej, jeśli ktoś chce mieć bardzo dużo, to tym samym sprawia, że obok niego pojawiają się ludzie, którzy mają bardzo mało. Na ziemi nie ma sprawiedliwości. Jedni ją naruszają, a inni za nią tęsknią. Jezus zapowiada stworzenie świata czystej sprawiedliwości. Znajdą się w nim jednak nie ci, którzy łamali jej prawo na ziemi, lecz ci, którzy jej pragnęli.

Druga część błogosławieństw wzywa do ubiegania się o wartości potrzebne do twórczego przeżywania niepowodzeń na ziemi. Jest to troska o czystość serca uzdalniająca do oglądania Boga; odwaga podejmowania czynów miłosierdzia, czyli wysiłek zmierzający do wprowadzenia na ziemi sprawiedliwości społecznej przez dobrowolne dzielenie się z potrzebującymi tym, co sami posiadamy; nastawienie na wprowadzanie pokoju, a więc tego, co ludzi jednoczy.

Wnikliwe odczytywanie błogosławieństw stanowi wezwanie do zastanowienia nad tym, w jakiej mierze nasze wyobrażenie o szczęściu harmonizuje z tym, które posiada Chrystus.

Powszechny

Instytucją o najszerszym zasięgu, zainteresowaną losami całej ludzkości, jest Organizacja Narodów Zjednoczonych. Polska już od wielu lat należy do tej organizacji, z czego jednak nie wynika, by przeciętny Polak miał świadomość swej własnej przynależności do ONZ. Ta najbardziej powszechna organizacja, jaką udało się stworzyć człowiekowi, gromadzi państwa i narody, ale nie zabiega o gruntowanie świadomości przynależności do niej indywidualnych ludzi. Pod tym względem Kościół Chrystusowy jest znacznie doskonalszą instytucją. Potrafi bowiem przy swej powszechności trafić do świadomości każdego swego członka.

Powszechność Kościoła jest dziełem Boga. Zbudowanie wspólnoty obejmującej ludzkość przekracza możliwości człowieka. Kościół jest katolicki, czyli powszechny, w tym znaczeniu, że jest w nim miejsce dla każdego człowieka. Spotykają się w nim Murzyn i Eskimos, Arab i Japończyk, geniusz i człowiek upośledzony umysłowo, mistrz olimpijski i kaleka, który nigdy nie stanął na własnych nogach. W Kościele jest miejsce dla dziecka jeszcze nie narodzonego i dla starca zniszczonego sklerozą, dla wielkich grzeszników i dla świętych.

Kościół to wielki rodzinny dom, w którym każdy członek ma miejsce przy jednym ojcowskim stole. Ewangelia jest najpowszech­niejszą księgą świata, można ją czytać w każdym zakątku ziemi i wszędzie jest zrozumiała. Osiem błogosławieństw urzeka swoją głębią i powszechnością nie tylko w Europie, ale w Azji i Australii. Wszędzie też można ustawić Eucharystyczny stół, przy którym nie ma pierwszych miejsc, lecz wszyscy stają się braćmi niezależnie od przynależności narodowej, koloru skóry, stopnia posiadanej wiedzy czy ilości zgromadzonych pieniędzy.

Powszechność Kościoła jest możliwa dzięki miłości, którą przekazał nam Chrystus. Wiedząc, że wielu ludzi do tej miłości jeszcze nie dorasta, Jezus ukazał jej trzy zasadnicze wymiary, by w ten sposób objąć możliwie wszystkich. Z miłością bliźniego mamy się pochylić nad każdym czekającym na naszą pomoc. Miłością wzajemną mamy darzyć naszych przyjaciół. Miłością nieprzyjaciół mamy ogarnąć wrogów. W tym ujęciu nie ma człowieka, którego by miłość nie objęła. Ona też decyduje o powszechności Chrystusowego Kościoła.

Głębsza świadomość powszechności Kościoła ujawnia ostro nie­dojrzałość wielu chrześcijan. W historii bywało wielokrotnie, iż na kilka godzin przed bitwą żołnierze po obu stronach frontu gromadzili się przy Chrystusowym ołtarzu, przyjmowali łaskę rozgrzeszenia, spożywali Eucharystyczny chleb, a czynili to wszystko z karabinem wymierzonym do swoich współbraci w wierze. Zabijali się wzajemnie, by po śmierci, na progu wieczności, podać sobie po bratersku ręce. Takie wydarzenia są bolesnym wyrzutem, iż ciągle nie dorastamy do braterskiej zgody na ziemi, mimo że stanowimy jedną wielką Bożą rodzinę.

Ciągle za mało znamy Kościół, do którego należymy i dlatego za mało go kochamy. Nie można kogoś kochać, nie znając go. Poznawanie różnych aspektów Chrystusowego Kościoła wprowadza nas w cudowne dzieło Boga, które sami współtworzymy. Chrześcijanin nie może być nieczułą cegłą w wielkim gmachu budowli, którą wznosi Bóg, ale żywą komórką uczestniczącą w szczęściu całego organizmu. Kościół jest Ciałem Chrystusa złożonym z miliardów żywych komórek, bardzo zróżnicowanych, a jednak harmonijnie współpracujących ze sobą. Powszechność Kościoła to jeden z wielkich cudów, który można obserwować i podziwiać zarówno dziś, jak i na przestrzeni wieków.


4 niedziela zwykła

Rok A /Mt 5, 1-12/

Błogosła wiem

Umierający kapłan, liczący 65 lat, zapytany, co by zmie­nił dziś w swoim życiu? - odpowiedział:

„Śledziłbym, jak działa Bóg i byłbym na każde Jego ski­nienie, by Mu pomóc. Tylko to się liczy i tylko to zostaje. Nic więcej. Ja ustawiłem to odwrotnie. Działałem i czeka­łem, że Bóg mi pomoże. Nikt mnie nie wyprowadził z tego błędu. Pozwólmy Bogu działać, a zobaczymy cuda".

Błogosławieni to ci, którzy pozwalają Bogu działać i są na każde Jego skinienie. Są wolni, są radośni, są twórczy. Nie mają stresów, bo działanie Boga jest zawsze skuteczne, nawet gdy jest to czas burzenia, wyrywania i umierania. Czas prześladowań i łez.

Pozwólmy Bogu działać.

1 коментар:

  1. Корисна і цікава інформація для зрозуміння Слова!Дякую автору!СподіваюсЬ, буде продовження... =)

    ВідповістиВидалити